Po baaaaaaardzo długim czasie oczekiwania, dotarło moje krosienko :)
Jestem zadowolona, chociaż ostatnio moja wena hafciarska równa jest '0'.
Zmuszam się codziennie, aby postawić chociaż kilka krzyżyków. Moja wena przypomina teraz sinusoidę. W jednym tygodniu haftuje, a w następnym stawiam dosłownie kilka krzyżyków. Do krosna nie siadam wcale, raczej do haftu, który pokażę niebawem.
Czekam jednak cierpliwie kiedy się to zmieni.
Wyżaliłam się, więc teraz czas pokazać krosienko :)
W składaniu pomagał mi synek i poszło mu super, mama z instrukcją, on bez - jak prawdziwy facet ;)
I teraz składamy:
Naciąganie na ramę nie jest takie trudne, chociaż próbowałam parę razy, aby było napięte. Jednak udało mi się tylko z jednej strony, a z drugiej jest jeszcze luźne, muszę pokombinować.
Na wrażenia z haftowania musicie trochę poczekać, jak tylko przejdzie mi ten hafciarski 'wirus' , na pewno napiszę coś więcej.
Lecę teraz prasować trzy hafty, które wiozę dziś do oprawy :)
Dziękuję, że pomimo mojej nieobecności tutaj, wciąż zaglądacie, komentujecie, odzywacie się.
Na sklepowych zdjęciach to wygląda na małe, a u Ciebie na całkiem spore, fajnie. Bardzo chętnie poczytam o wrażeniach z pracy na nim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:-)
Podziwiam wszystkich ,ktorzy potrafia wyszywac na krosnie mnie wydaje sie to bardzo niewygodne ,lubie sie wtulic w poduchy i pomietolic troche material :)
OdpowiedzUsuńZycze powodzenia skoro wymarzone :)
Poz.Dana
ooo to teraz tylko trochę czasu i chęci a robota na krośnie pójdzie szybciutko ;)
OdpowiedzUsuńWow, ale krosno ogromne :) A ja zapraszam Ciebie do wspólnej zabawy -> http://ladyveroniquesavage.blogspot.com/2019/05/na-opolskiej-scenie.html
OdpowiedzUsuńO widzę przystojnego młodego pomocnika. Super ramka. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń